piątek, 11 października 2013

Jesienna obfitość

    Pomimo późnej i wyjątkowo zimnej wiosny, a potem deszczowego początku lata, nasz ogród wydał zadziwiająco bujne plony warzyw i owoców. Po raz pierwszy od kilku lat znowu mieliśmy różne śliwki: węgierki, renklody, ałycze żółte i czerwone. U nas one rosną ładnie, ale jako że kwitną wcześnie, to prawie co roku Zimni Ogrodnicy zwarzą kwiaty albo zawiązki owoców. U nas zdarzają się czasem przymrozki nawet w czerwcu, a w tym roku jak już zrobiło się ciepło, to tak trwało.
   Przepięknie wyrosły wszelkie warzywa, nie tylko te mało wymagające, jak buraki czy marchew, ale nawet selery, kapusta i pory. Na początku istnienia ogrodu nie mogłam dochować się kapusty większej, niż pięść i pora grubszego, niż ołówek, a teraz sami zobaczcie.


   Wiem, wiem, chwalę się tą kapuchą niemożebnie, ale naprawdę cieszę się, że mi się udało. A wyrosła ona w miejscu, gdzie ziemia była bardzo słaba i gliniasta - przy kładzeniu wodociągu wyciągnięto na wierzch martwicę i glinę. Nic nie chciało tam rosnąć. Porobiłam więc wzniesione grządki. Czasem nazywa się to wałami permakulturowymi, ale nie przepadam za tą nazwą. Wzniesione grządki robię od początku, zanim jeszcze ktokolwiek zaczął mówić o permakulturze. Na początku robiłam je super starannie - zdejmowałam wierzchnią warstwę gleby, dawałam "trzon" z drewna lub badyli czy gałązek, okładałam to warstwami gnoju i resztek roślinnych i przykrywałam odgarniętą glebą. Na dole jest taka grządka, zrobiona jesienią poprzedniego roku, na której rosną ogórki i fasolka szparagowa. Kapusta rośnie na 3 letniej grządce, która już się rozłożyła i opadła.
         Obecnie czasem idę na łatwiznę i po prostu gromadzę na wybranym kawałku ziemi gnój i resztki roślinne oraz słomę czy siano, układając je grubą warstwą równo po powierzchni. Dbam tylko o to, żeby gnój zawsze był pod spodem, przykryty "materiałem roślinnym". Utygan sama na to wpadła i nazywa "kanapkami". Na zimę takie kanapki przykrywam dość obficie słomą lub liśćmi, a na wiosnę już można na nich sadzić dynie, ziemniaki lub pomidory. Chociaż pomidorów nie polecam, u nas zawsze łapią zarazę ziemniaczaną zanim wydadzą plony. Dla nich rezerwuję tunel.
       Piszę o tych wzniesionych grządkach dlatego, że teraz jest najlepsza pora do ich budowania. Przez zimę zdążą się "przegryźć" i na wiosnę można będzie sadzić bez obawy.
       Jednak nawet bez budowania grządek warto wykorzystać zbieranie plonów, aby oczyścić i przykryć na zimę ziemię w ogrodzie. Oczyścić, bo chwaściory rosną nawet pod śniegiem i wiosną będziemy mieli o wiele więcej roboty z nimi, a przykryć, żeby gleba nie podlegała erozji. Dżdżownice dużą część tej ściółki wciągną do środka gleby i zjedzą, przerabiając ją na pierwszorzędny nawóz. Resztę wystarczy wiosną zagrabić, jeśli mamy siać (jakoś w ściółce warzywa wschodzą słabiej), albo po prostu odgarnąć tylko w miejscach, gdzie sadzimy flance np.kapusty. Jeśli macie w ogrodzie ziemię względnie lekką, to nie będzie ona wymagała kopania. Ewentualnie można ją trochę rozluźnić motyczką. Natomiast na podniesionych grządkach ziemi absolutnie się nie kopię, tylko wyrywa chwasty i zagrabia. Szybko, lekko i przyjemnie.

7 komentarzy:

  1. Wspaniałe plony , gratuluję :) Przycupnę w kąciku i z przyjemnością będę podczytywać Twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne osiągnięcia! Zazdroszczę wam ałyczy, to wspaniałe śliwki. Dawno temu udawało mi się czasem dostać je na targu , robiłam z nich przepyszne kwaskowe dżemy, ale teraz nigdzie ich nie ma. Ani mirabelek też. Bardzo żałuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie możesz posadzić? Albo wejść w kontakt, z kimś, kto ma? U nas sporo mirabelek się zmarnowało, bo nie dałam rady przerobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mirabele mam jeszcze z zeszłego roku, gdy u sąsiada była klęska urodzaju;)))) Zazdroszczę talentów ogrodniczych - oj zazdroszczę, ja tak nie mam i to nie dlatego, że nie umiem, ale dlatego, że często mnie nie ma w domu, a wiadomo - samo się nie zrobi;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie znalazłam grządki wzniesione na praktycznie; swoje "założyłam" 2 lata temu, na wierzchu dosypuję kompost z liści, przekładam odrobinę ze słomą, i co najważniejsze, nie przekopuję jesienią, wyplewiam tylko, korzenie wyciągają się leciutko; zauważyłam, że rosliny nie ukorzeniaja się głęboko, rozkładaja swoje korzenie tuż pod powierzchnią gleby, ciągną z wierzchnich warstw pokarm, gdzie jest go najwięcej; nasza pogórzańska gleba, gliniasta i ciężka, zmienia się w lekką i próchniczą; bardzo zainteresował mnie blog, pozwolisz, Babulinko, że rozgoszczę się na dłużej' pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam, proszę bardzo! Rzeczywiście te grządki są idealnym rozwiązaniem na słabe gleby. Nasza też jest słaba (V i VI klasa), a wszystko rośnie, jak szalone. To płytkie ukorzenianie się może też mieć przyczynę w podlewaniu, napiszę o tym wkrótce.

      Usuń