sobota, 24 stycznia 2015

Ogrodowe impresje - Marta

OGRODOWE IMPRESJE
     Gorzka Jagoda napisała „ Przez tydzień od dzisiaj, czyli do 21 stycznia wieczorem przysyłajcie swoje teksty na mego maila”. A do kiedy to pomyślałam i spojrzałam w kalendarz .A do dzisiaj okazało się.Piszę więc te słowa w ostatniej chwili.
     To jest trzecia moja zima z namiastką wiejskiego życia. Z namiastką bo nie mieszkam na stałe tam gdzie nasze ogrodowe przestrzenie. Domek stojący na tzw. działce pozwala jednak od wiosny do jesieni pomieszkiwać tam i cieszyć się zielonością w pełni. Dach nad głową jest ale potrzebny do nocowania jedynie bo przebywając na naszej wsi cały czas spędzamy na zewnątrz.
     Oboje z mężem wszelkie ogrodowe poczynania opieramy na lekturze , trochę programach i filmach w telewizji czy Internecie. Nie mamy żadnych rodzinnych doświadczeń rolniczo ogrodniczych ani doradców. Trzy sezony ogrodnicze dały nam mnóstwo wiedzy porównując z tym co wiedzieliśmy stając się posiadaczami ziemi. Byliśmy ogrodniczo zieleni zupełnie – choć to przewrotnie w tym przypadku brzmi bo przecież byliśmy dalecy od rozumienia tej naszej zieleni. Oboje spragnieni jednak bardzo grzebania w ziemi.Uprawiamy trochę kwiatów i warzyw. Mamy sporo drzew owocowych i krzewów.
      W ubiegłym roku pojawiły się trzy ule .Mąż został „pszczelnikiem „ jak sam o sobie mówi. Ma swojego pszczelarskiego Guru , pszczelarza z dużym doświadczeniem ale wciąż dużo czyta na ten temat , ja zresztą też. Fascynujące stworzenia.
     Zastaliśmy roślinny misz-masz ,ogrodowy układ gdzie jabłonie pod sosnami , sosenki pod mirabelką .Trochę wycinamy , sporo dosadzamy. Nie stosujemy żadnych środków chemicznych jedynie własny kompost i preparaty roślinne.W warzywniku uprawa współrzędna , płodozmian , permakulturka ( tak , tak -kulturka bo to na razie wałeczki a nie wały permakulturowe) , żadne przekopywanie i ostra skiba , ściółkowanie , podlewanie w miarę możliwości uzbieraną deszczówką.
Osiągi jeśli chodzi o zbiory mamy gorsze od plonów naszej sąsiadki zza płota uprawiającej spory warzywnik według starych ogródkowych zasad tzn. monokulturowe grzędy , żadne ściółkowania , odkryta gleba , na zimę zostawia ziemię przekopaną , odkrytą.Nie przycina krzewów owocujących prawie wcale a owocują obficie.
      Porównuję i gubię się. Bo przecież według tego co wyczytuję powinnam mieć lepsze rezultaty , lepsze plony. Wygląda na to , że jednak podstawą jest doświadczenie a nie metoda , która okazuje się wtórna. Moja fantastyczna sąsiadka naprawdę fantastyczna(każdemu życzę takiego sąsiedztwa) uprawia ziemię od kilkudziesięciu lat i tu jest chyba tajemnica.

5 komentarzy:

  1. No jakbym siebie czytała :) Może za wyjątkiem mężą - mój się interesuje ogrodem wyłąćznie z pozycji konsumenta. Za to u sąsiadów też wszystko rośnie dwa razy większe - rolnicy z dziada pradziada. Pocieszam się, że moje zdrowsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mąż konsument - mój taki sam. A ogród da sobie radę. Nasz też daje, chociaż czasem mu przeszkadzam.
    Gorzka Jagodo, nie napisałam niczego, bo nie było mnie przez parę dni, akurat w tych terminach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może uda mi się dodać pierwszy raz komentarz....
    Opis wypisz wymaluj moja działka. Chyba podobną glebę mamy. Taką bardziej piaszczystą na której sosny i brzozy lubią rosnąć. Trochę się napracowaliśmy by dawała zadowalające plony w warzywniaku. Tylko, że my stosujemy tam przekopywanie z obornikiem już od kilku lat. Teraz efekty są całkiem fajne, a bywało różnie. W innych częściach ogrodu trochę też ściółkujemy, trochę okrywamy ziemię włókniną (truskawki). W sumie każda metoda się sprawdza. No i pszczółkowanie mamy w planach:-) Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też metodą prób i błędów ale mi nie zależy na obfitości plonów tylko na minimalizacji prac. A tu się sprawdza ściółkowanie. Sukcesów życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. własne ule, to dopiero ogrodowa przygoda

    OdpowiedzUsuń